20091201

Suddenly Realize Time Flies

Born in `86
Charnobyl sounds like fun
a few redheaded bastards
that made us run

i tak do dzisiaj biegnę

20091117

Outer Sanity

Three quaters past midnight
will that never end?

Dwieście dwadzieścia dwa
puste dzieci na podłodze
puste dzieci na podłodze
żyjemy w wieku upiorów

20091010

20091009

Damn Me

Mało gwałtów
dużo płaczu
zło za pazuchą
oczekuję

20090928

Desperate Prayer

For as we know from experiments conducted on American G.I.`s during the Korean war sleep deprivation is a one way ticket to temporary psychosis and I`m working on a three day jag.

Special agent? Special agent are you there? Hallowed be thy name on earth as it is in heaven. I could use a little extra guidance, special agent. For I sin. I sin by the perfume counter in the department store. I sin. I sin by thought. I sin by action and by lack of it. I sin by indifference and envy. I sin by daisy chains. I sin by twisted sense of humor and faith in machinery. Let me be the man of my days, agent. Let me murder not only men but ideas. Let me be plain and simple and thoughtless. Relentless and stainless as flickering, cold, evil steel.
Let me be among your agents and rain down information packages and brimstone upon disbelievers, agent almighty.
Amen.

20090922

I still am you semi-wasted youth

Tell me you hate me, you want me dead.
Go on,
I know you like the sound of that, even thou you don`t care quite enough.

20090914

Sic erectis gloria mundi

Pomarańczowe światło Bursztynowe cienie Bladobłękitne zjawy Strachy w ultramarynie Ludzie w łańcuchach This is the dawn of the new era, hail slaveocracy! Omotałem się w kokonie niewidzialnych informacji Płyną do mnie przeze mnie przede mną nade mną on jeden wie dokąd Podglądam je, kiedy nikt nie patrzy Widzę wszystkie twoje małe grzeszki widzę wielkiego grzesznika i stany pozbawione grzechu

Wielki brodacz w niebie chciałby, żebyś zostali zwierzętami i się odpierdolili.

20090912

Pan Neurotica

Wszystko spowija niebieskie światło
Niebieskie światło spowija siebie
wszystko w zasięgu wzroku spowite
wraz ze wzrokiem

jak mogę zgodzić się na takie trwanie
kiedy nie da się już nawet przełykać
i alkoholizm stracił holistyczną magię?
I krwi nie woła, sam nad grobem

Te buty do chodzenia
te oczy do zamknięcia
te ręce

these shoes were made for walking...

20090908

A Healing Deathspell

To już nie uczucia
to przeczucia
to już nienawiść
to świat

ratunku ratunku ratunku
utknąłem w fabryce światów

20090820

Duch Tej Krainy

Całe godziny w pędzie w mieście
całe godziny szukania, patrzenia, strachu, pogoni
całe godziny zapełniania się płynem, pokarmem
lata trawienia
dekady defekacji


nigdzie nie znaleziono

20090807

Martwe ptaki

łatwa instalacja
trochę piachu, trochę chrustu, trochę piór
dużo zwartych szeregów, spora ilość kleju
tutaj nie ma czego budzić, I reckon

zewnętrzna poświata poświatuje
duchy Silesii straszą
tygodnia filmów francuskich dzień trzeci

20090806

Eternity just got shorter

W zasadzie to już niezależny byt
ale wciąż na tyle upośledzony, żeby wspierać się na innych
w zasadzie to nie ma bytów niezależnych
z byciem bytem jest jak z byciem bogiem i byciem czymś w ogóle
jest jedna osoba (!), która jest czymś
i druga, która ją tak nazywa
per astra ad infinitum
to trwanie
należy się
Tobie

Tydzień z filmem francuskim

Zmanierowane Francuzki i niebotycznie drogi alkohol
ciekawy setting i sympatyczny film
główny bohater wyglądający jak naczelny fuhrer Strommoussheld
dnia pierwszego stało się zadość

Rozkład Jazdy

20090803

Sleepy Festung Krakau Night Eternal



Nocne upiory pociągów. Bu.

Turpizmy Celowe

Wyświetlam się tobie
słowa utkane z jelit
delikatne zgłoski niosą w sobie
powoli gnijące ekskrementy

to truchło leży na twojej codziennej ścieżce
szczerzę się z każdego brudnego kąta
zawsze byłem tylko brudnym kątem

Ostatnia wiązka jelita
wije się
w kształt litery K

20090802

Wszystkie Kolory Piekła

Zawsze można liczyć na przyjaciół.

Zielony Mrok

Noce w magicznym parku
gorzki napitek pod musicale
tkwię w zielonym mroku
jestem czarnuchem
śniącym o wielkiej białej rasie

20090801

Nihilistyczne Zen

Ze spokojnym
dobrotliwym
uśmiechem
patrzę
na
to
pogrążanie

Sonia, my one-kiss lover


20090731

Wiek Upiorów II

Ucieczka w stronę czerwonego giganta
pijane dzieci śpią na podłodze
zwijam się w kłębek
mgliście słyszę ryk machiny
witaj w wieku upiorów

20090730

Me Salo

Znalazłem Cię gdzieś pomiędzy czwartym a piątym ruskiem, nie najgorszy wynik z punktu widzenia ekonomii.
Znalazłem Cię na chodniku gdzieś pomiędzy czwartą a piątą pękniętą płytą, nienawidzę takich znalezisk, śmierdzisz moczem i seksem.
Znalazłem Cię gdzieś w wyższych stanach świadomości, unosiłaś się gdzieś pomiędzy bytami matematycznymi a ideami. Doxa?
Palce przeszyły Cię jak mgłę, rozmyłaś się za zakrętem, błysnęły tylko złe okulary, niesłuchalna, młodzieżowa muzyka.

20090729

I know what you read last summer

W zasadzie natura pokarała mnie przynależnością do ssaków. Od początku tej nieszczęsnej, letniej zimy śpię twardo na przemian z masowaniem obolałej szczęki - neurologia pomału zawodzi. Tony papierów przed oczyma, dawno nie widziałem tylu martwych drzew w jednym miejscu. Obrazy, obrazy, obrazy. Szkice. Pięciolinie. Niedziałająca elektronika (widział ktoś kiedyś działającą?). Fruityloops, cubase, soundforge, coraz dziwniej, coraz szybciej, się staje, się wstaje, się nienawidzi, się o tym mówi. Duchy wstają, może wreszcie wstaną. Ciągła nienawiść bliźniego. Brud nadal pochłania brud, trzeci śmiertelnik dalej najlepszym zawodnikiem - tutaj zawitała bolesna stałość, pieprzyć trendy i trądziki. Co nie zabija to nie daje życia. Co nie daje życia może chyba bez strat cudzych umrzeć.

Ach, jak cudownie marne plany niesie ze sobą pora letnie. Te wszystkie rzeczy, które się kocha a na które nie może się patrzeć, które zasłania tłum zjaw. Brak małego "przepraszam" na końcu zdania. Klasyki radzieckiego kina. Gorsze. Lepsze. Czarne. Białe. Długie. Co można powiedzieć o kreacji artystycznej poza tym, że jest? Nigdy nie lekceważ ciężkiej, złotej ramy. Tak bardzo byśmy chcieli, ale tak nas wychowali. Doktor zaraza na tropie. Ptaki wydziobią Twą chorobę. Ptaki wydziobią Twe oczy. Ptaki wydziobią Twą duszę. Antydepresanty wyszły z mody. Amfetamina wraca do łask. Coke`s fucking dead as... dead. Pokrak się cieszy.

Bo to nie jest ot taka sobie kontestacja. Ja niecierpię kontestować. Ja niecierpię niecierpieć. W dzisiejszych czasach można tylko wrzucić składniki do naczynia i czekać ciekawej mieszanki. I ludzi na tyle głupich, żeby wierzyli, że stworzono to z dodatkiem duszy i bez konserwantów i wtyczek VST.

Duchy wstają. Nie wstawaj z nimi. Duchy się unoszą, nie unoś się. Duchy szaleją, śpij w szaleństwie.

Dalej nadal wciąż nie wiem - po co to wszystko, ale nie przeszkadza to uznawać tego za cel. Przyklęknąć. Przycelować. Odciągnąć kurek, wbrew zasadom sztuki zerwać spust. Oto koniec żywota Twojego, J.C. "pustka", ośmiokrotny zwycięzca wojen religijnych na terenach dawnej Europy. A przecież jest nędznym imitatorem, jednym z trzech - gdyby Lemmy rozpoczął solową karierę to byłby równie żałosny.

To co robimy, jest głupie. To co robiliśmy jeszcze głupsze. Myślę, że naukowcom zajmie sporo czasu nauczenie maszyn takiej głupoty. Ale w końcu im się uda. Będą mieli niewidzialny, niewykrywalny dla radaru sąd ostateczny.

20090728

Deutsch Nepal

I co mi dała wiara w ludzkie dobro?
Zboczyłem z obranej ścieżki
śmiałem, uśmiechałem
pozytywizm unosił się w powietrzu

wiara utwierdziła mnie w niewierze
sny utwierdziły mnie w twardej rzeczywistości
tkwię

jeżeli nastąpię na mrówkę
nawet jej nie zauważę
a utnę jak nożem
tysiące lat
starannie dobieranego DNA

jeżeli nastąpisz na mnie
nawet tego nie zauważysz
a uruchomisz
tysiące lat
destylowanego
niemieckiego
Nepalu

20090727

Full Scale Loco

Szczęki i zęby
pazury i mięśnie
wszystkie na twych usługach
pani szaleństwa

20090725

Dzień Zwrotny

Zza rogu
zza ciemnych okularów
widziałem Cię
we śnie

Crush Me

To jest oddział chorych na raka duszy. Przegryza się przez tkanki, komórka po komórce, przechodzi od płatu czołowego, wzdłuż kręgosłupa do serca. Nie powiem, nie, to zbyt intymne, nie, już łatwiej rozmawiać o prostatach, odbytach i lewatywach. Bo tak łatwo założyć, że wśród dzikiej rozpusty i pustych słów ty dziwko, ty kurwo brakło już miejsca na różowe i puchate kształty. I do końca nie będzie wiadomo czy i dlaczego, bo tak miało właśnie być. Bo łatwiej szukać, pytania zadawać sobie tylko w łonowej ciemności własnego łóżka. Łatwiej nacisnąć ESC i rozpocząć inną grę, te pierwsze poziomy zawsze są tak łatwe i radosne, wszystko jest dobre, świat jest najlepszym ze światów. Zawsze łatwiej powiedzieć sobie, że ta gra ma gorszą grafikę i większe wymagania. Rzeka płynie, woda się przelewa. Na brzegu zalega zaległa bawełna, skrywa prawdziwe, odrażające piękno tego krajobrazu.

Posiadam wielce irytującą wadę - zawsze chcę znać koniec historii, która się zaczęła. Gdzie jesteś, mój Hitlerze? Jak ma się Ewa Braun? Szczególnie, kiedy nieszczęście sprawiło mnie jej częścią. Skoro przeszłość modelują nasze głowy, dlaczego noszę w sobie fałszywy obraz świata? Dlaczego noszę w sobie wrażenie, że ci wszyscy ludzie śmieją się ze mnie, że wiedzą na mój temat więcej niż ja wiem, dlaczego rzucają dwuznaczne uwagi i litościwie-ironiczne spojrzenia?
Każdy ma swoje podwórko i swój ogród. Każdy się w nich może zamknąć do końca życia i jeden dzień dłużej. Piaskownice i plastikowe żołnierzyki. Pierwsze koślawe akordy. Książki czytane z drzew. Książki czytane nocą, w ukryciu przed czujnym okiem rodzicielki. Poniżyć się aż do pisania listów? Nie, to nie aż tak niska liga.

Sens pisania tkwi w pisaniu, sens słowa w słowie, sens litery w literze. Ich sensem prawda, ich sensem fałsz, ich sensem dezinformacja siebie i innych, życie w przytulnym, miękkim wszechświecie, gdzie postępowało się zgodnie z sobą, sensem, bo tak się robi, bo nie miało się wyboru ani przyszłości w tej drodze, bo nie było komunikacji, bo się nie rozmawiało, bo się rozpadało, bo to rozrywało wewnętrznie, ale na zewnątrz był ten nerwowy uśmiech i pół-śmiech i wszechobecne "tak". Huk w głowie, nocne, brzydkie pory. Why did you take me out of my fucking house?! And kill my parents with me and you commited to me? Oczywiście, miłoby było zrzucić winy na kogoś innego, ale przecież ta rzeka płynie z dwóch źródeł, to nie tak, że nie ja zawiniłem nie będą nam ułani braćmi, my już nie dzieci Piłsudskiego, resocjalizacji nie zaczyna się od kary śmierci. Skoro twarz nie może dostrzec twarzy jak ma dostrzec to, co znajduje się za nią?

A teraz znów ta sama cisza, ta sama szarość, takie samo nic, stan uśpienia, ktoś wcisnął klawisz "standby", maszyna marzy, że ktoś znów go wciśnie. Tymczasem maszyna się rozgrzewa, przygotowuje, lampy się świecą, wylatują z niej pociski i uran, złoto i sztuczne penisy - czołowe produkty kultury. I widocznie lepiej, kiedy ktoś patrzy, kiedy to robimy - w dwuosobowym zaciszu słychać tylko nerwowe śmiechy.

20090724

Księga Końca Dżungli

Jak służy Ci wrażenie wszechwiedzy i wszechwładzy?
Jak głęboko sięga ta najważniejsza z wiar?
szanowny doktorze, rozkładasz mnie na części pierwsze
płat, kora, nerka, wątroba, żebra, pod żebrami pustki
czytasz jak w otwartej księdze,
ale rak, który mnie toczy
nadal pozostanie tajemnicą
mięsistym, mokrym i oślizgłym
kamieniem filozoficznym
możesz się w niego wgryźć
nie przyda Ci to boskości

ile już lat płyniemy tą rzeką?
A nostalgic blast from the past, Rolling Stones, Satisfaction
Sprzedałem dzieci, sprzedałem dom
czekam w górze rzeki
krótka, pożółkła notka
tylko one miewają sens

Coraz więcej czasu w dżungli, coraz mnie czasu w ogóle
ucieka, odpływa z każdą łodzią, każdym trupem, każdą hipnotyczną melodią
melodii przybywa, czekamy w górze rzeki, tutaj nie dopływają ajpody

Rankiem ciężkie opady, lato iście z dżungli rodem
This Lullaby
Trwaj silny, bo jeżeli to się nie uda, ja wysiadam.

Zen or the skill to model a killer

Kiedy metodycznie odetnie się już wszystkie kable i taśmy
wszystkie błyskające w czarnym powietrzu zlepki informacji ulecą
a tysiące wrzeszczących głosów
rozpadnie się na strzępy
i zniknie w ogłuszającej ciszy
wtedy dokładnie wiadomo
co
nastąpi

20090723

Los Człowieka

Tak, wiem, że wszystkie te słowa pochodzą z drugiej ręki
Tak, wiem, że nic nie dadzą, że sieją tylko zamęt
że zabijają sens, że nie zmienią niczyjego zdania ani odczuć
więc po co

Gryzący dym
gryzące Ty
dlaczego pierwsze ugryzienie nie było śmiertelne?

?

Pion w przód
tak zawsze się to zaczyna
koń rży
skok mordercy
król patrzy na wszystko z nieskrywanym niesmakiem
damy odwracają zblazowany wzrok

śpiewnym krokiem przez szachownicę
rozstawiasz nowe porządki świata
pion-demiurg usuwa się z drogi
nie podejmie się
walk z wyższym przeznaczeniem

te gry nie kończą się szybko
te gry nigdy nie kończą się łatwo
ani czarni ani biali
ani nawet panująca pośrodku szarość
nigdy nie składają broni
w sercu każdej
małej
drewnianej
figurki
żużel

20090721

Master J and the Joy of Being sacked

Spal dzieci
Spal dom
wiem kim jesteś, mój synu
I know where you slept last night

wypuszczamy czarne korzenie
wszystko już wiadome
wszystko to już zostało zapisane
w świętych księgach
wszystko płonie tym wewnętrznym
ogniem
każdy, nie Ty.
Nie mogę stanąć naprzeciw Ciebie
z podniesionym czołem.




Bu! Odwróć się.

20090615

Starość instant wprost z odbytu duszy

Było poszło
nadeszli lepsi
czas się biodegradować
dano szansę, szybko się
znudziliśmy
nadeszli lepsi
szybsi
młodsi
zdolniejsi
wiatrołomy świata przetoczyły się
po plecach
los rzekł:
nie na dla was tutaj miejsca
nie wam pisany raj
apage

20090515

Słowna Ekwilibrystyka Zen

Późnym porankiem rozpoczął się najazd zimna, ciemne chmury wezbrały, światło zniknęło. Spoglądałem spokojnie. Brak bodźców zmniejsza podatność na takie ataki. Ręka rozcina świat na pół, jesteśmy w tej samej połówce.

20090513

The Lost Boys

I

Myślę, że te niebieskie bóle ustaną. Biegnę pustą, niebieską ulicą. Niebiesko mi. Czuję je w piersiach. Macham sobie fałszywymi flagami. Nade mną machają panowie z NASA. Okręcam się, krwawię, piszę, płonę, padam pod ciężarem czasów. Niebiesko mi. Widzę już ciężkie, rytmicznie stukające buty. Nieopodal mnie. Angielscy chłoptasie rozniosą mnie na butach. Krzyczę. Podnoszę się. Biegnę. Wymachuję flagami. W piersiach niebieski ból.

II

Myślisz może, że się zmarnowałem, że nie ma po co upadać, że zginę w wszechogarniającym błękicie, że wypaliłem się na niebiesko, że oczy nie mają już białek tylko opalizujący błękit. Patrz spokojnie z okna, tutaj dzieje się świat.
Myślisz może, że to o ciebie, dla ciebie, przez ciebie obracamy się w błękit i rozmywamy w rześkich, mroźnych przestworzach poranka - nic bardziej mylnego.

III

My wszyscy, dzielne bękarty-eunuchy, wszyscy błękitni w sercu tego świata, wszyscy pędzimy dla pędu, odpoczywamy dla odpoczynku i zabijamy dla czystej radości. Biegnę. W piersiach niebieski ból. Żyję. Padam. Powstaję. Spod pach niebieski pot, z oczu - niebieskie łzy.

IV

Z niebieskich płynów niebieska butelka niebieskiej śmierci na niebieskiej szmacie zatkniętej w niebieskiej szyjce mały niebieski płomień niebiesko mknie niebieskim łukiem w niebieskie okno niebieskiej ciebie

V

Błękit.
Ultramaryna.

20090511

Na Chwałę jej wysokości

Ukrywam się pod ziemią. Czarne włosy, czarne pola. Gdzieś tam daleko, wewnątrz, na przekór - małe, skurczone, krwiste ziarenko naszej maleńkiej wysokości. Pokłońmy się, upadnijmy, jak kłosy zbóż, niech nas przygniecie ten wszechogarniający błękit nieba, niech nas pochłonie soczysta zieleń trawy, niech się spopielimy w wieczornej czerwieni słońca - wszystko to dla nas wyczarowała.
Padnij, powstań, zabij, służ.
Pierwsza śmierć, po niej druga śmierć, trzecia - i tak jesteśmy martwi, to tylko kwestia czasu. To tylko kwestia przestrzeni. Zakrzywiam się.

20090510

Niewiadomodokądanikiedyposzedłmożejużniewrócić

Nie wydaje mi się, żebym nadawał się do tego - jestem zbyt ksenofobiczny, zamknięty, klasyczny, stereotypowy. Miotam się. Nie daję wiary, nie podaję ręki, mówię ludziom: "spierdalać" na ich własnych urodzinach. Hohoho, się porobiło, światy wielkie, głębokie, kiedy nudności nadciągają już na mokrym chodniku. Nie wydaje mi się. Nic mi się nie wydaje. Nie mi się... Poujadam sobie cicho, nikt nie słucha. Zima. Cienie. Śnieg. Węgiel. Podstawowy stan egzystencji. Wielki wybuch to taki nieporządny pomysł, należało się, doprawdy, bardziej postarać. Nie siedziałbym wtedy jak jakaś sierota ze wzrokiem wbitym w cipokształtny krucyfiks. It`s evolution, baby, politically correct. Przed nami się nie ukryjesz, przy nas nie zaśniejsz spokojnie. Śpij w szaleństwie.

20090507

Sny

Zimnogłodna symulacja. Podręczny checklist:
- piwnica... jest
- nastawienie popierdolonego artysty... jest
- dużo kawy... jest
- brak pożywienia poza książkami... jest
Brak jeno anemicznej, chudej sylwetki, trzeba zapracować.
This is not a mystery. This is a a dream.
Kolejne godziny. Ciało umiera w buddyjskich sensach w buddyjskim sensie.
This is a dream!
Czy zrodzi się z tego cykl czy tylko pojedynczy utwór? Pogardzony przez przez przez
THIS IS A DREAM!
Powiedziała niszczyć, powiadam.
Maski na twarzy. Maski na maskach.
Zbudź się! Wstawaj!
THIS IS A DREAM!
Białoczarno. Za oknem jaśnieje. Jak brat Kaina. Sybilla świadkiem.
To tylko zły sen
THIS IS A DREAM!
Śniłem, powiedziała: niszczyć.

20090506

.

Ignorancja jest cnotą
cnota jest ignorancją

20090428

***

To już któraś noc z rzędu. Zieleń, bardzo dużo zieleni, czerwień tylko w ręce, złe duchy na ramionach, sto kopyt uderza w plecy, upadek w zwolnionym tempie. Przez pewien czas siedzieliśmy. Było nam wygodnie bardzo, tak. Czerwone mięso ze srebrnych półmisków, ryczący silnik diesla.

Inna noc, inny czas, rozkładający się w rowie nieboszczyk i matka "zbawnasodcałegotegogówna" święta za nami. Nigdy specjalnie go nie lubiłem, z czasem robił się coraz bardziej niepoważny i drażniący, bardzo dziecinny, swoją dziecinnością odzwierciedlający moją dziecinność. Zgiń - powiedziałem. Rozpada się na kawałki wczoraj. Chrom.

Od jutra przetrwały tylko strzępy prześladowań, mały, punkowy Jezus z modelowanym w eternicie nosem i narządami. Jesus real doll znaleziony na stadionie, ho ho, stara szkoło. Można by pomyśleć, że mój umysł błądzi. Druga myśl - jaki umysł. Trzeciej nie ma. Dubito ergo cogito, zbyt religijny się robię na starość, sentymenty totalitarne.

20090422

Złote Gody

Pusto, cicho i bardzo śmiertelnie, dom stoi pusty od wieków południa. Przez okno wpadnie czasem zbłąkana myśl - spijemy ją i spalimy, wyklniemy, zagłuszymy. Generał bawi się żołnierzykami, żołnierzyki bawią się swoimi członkami, ksiądz bawi się cudzym odbytem, szalone koleje losu, błędy młodości, omerta.
Zjawy i upiory. Ty w warkoczykach, pedofilska podnieta. Przepite miliony lat. Nie dziwię się Twojej niewierze, po co wierzyć, nie dziwię się Twojej wierze dlaczego nie wierzyć? Głębsze sensy budzą się po zbyt już dużych dawkach. Nieco za dużo i już pierdolona cyganeria.

o trupim brzasku
gdzieś pomiędzy
nie pamiętam gdzie
to wszystko się rozmyje
w nic