20090428

***

To już któraś noc z rzędu. Zieleń, bardzo dużo zieleni, czerwień tylko w ręce, złe duchy na ramionach, sto kopyt uderza w plecy, upadek w zwolnionym tempie. Przez pewien czas siedzieliśmy. Było nam wygodnie bardzo, tak. Czerwone mięso ze srebrnych półmisków, ryczący silnik diesla.

Inna noc, inny czas, rozkładający się w rowie nieboszczyk i matka "zbawnasodcałegotegogówna" święta za nami. Nigdy specjalnie go nie lubiłem, z czasem robił się coraz bardziej niepoważny i drażniący, bardzo dziecinny, swoją dziecinnością odzwierciedlający moją dziecinność. Zgiń - powiedziałem. Rozpada się na kawałki wczoraj. Chrom.

Od jutra przetrwały tylko strzępy prześladowań, mały, punkowy Jezus z modelowanym w eternicie nosem i narządami. Jesus real doll znaleziony na stadionie, ho ho, stara szkoło. Można by pomyśleć, że mój umysł błądzi. Druga myśl - jaki umysł. Trzeciej nie ma. Dubito ergo cogito, zbyt religijny się robię na starość, sentymenty totalitarne.

20090422

Złote Gody

Pusto, cicho i bardzo śmiertelnie, dom stoi pusty od wieków południa. Przez okno wpadnie czasem zbłąkana myśl - spijemy ją i spalimy, wyklniemy, zagłuszymy. Generał bawi się żołnierzykami, żołnierzyki bawią się swoimi członkami, ksiądz bawi się cudzym odbytem, szalone koleje losu, błędy młodości, omerta.
Zjawy i upiory. Ty w warkoczykach, pedofilska podnieta. Przepite miliony lat. Nie dziwię się Twojej niewierze, po co wierzyć, nie dziwię się Twojej wierze dlaczego nie wierzyć? Głębsze sensy budzą się po zbyt już dużych dawkach. Nieco za dużo i już pierdolona cyganeria.

o trupim brzasku
gdzieś pomiędzy
nie pamiętam gdzie
to wszystko się rozmyje
w nic