Ucieczka w stronę czerwonego giganta
pijane dzieci śpią na podłodze
zwijam się w kłębek
mgliście słyszę ryk machiny
witaj w wieku upiorów
20090731
20090730
Me Salo
Znalazłem Cię gdzieś pomiędzy czwartym a piątym ruskiem, nie najgorszy wynik z punktu widzenia ekonomii.
Znalazłem Cię na chodniku gdzieś pomiędzy czwartą a piątą pękniętą płytą, nienawidzę takich znalezisk, śmierdzisz moczem i seksem.
Znalazłem Cię gdzieś w wyższych stanach świadomości, unosiłaś się gdzieś pomiędzy bytami matematycznymi a ideami. Doxa?
Palce przeszyły Cię jak mgłę, rozmyłaś się za zakrętem, błysnęły tylko złe okulary, niesłuchalna, młodzieżowa muzyka.
Znalazłem Cię na chodniku gdzieś pomiędzy czwartą a piątą pękniętą płytą, nienawidzę takich znalezisk, śmierdzisz moczem i seksem.
Znalazłem Cię gdzieś w wyższych stanach świadomości, unosiłaś się gdzieś pomiędzy bytami matematycznymi a ideami. Doxa?
Palce przeszyły Cię jak mgłę, rozmyłaś się za zakrętem, błysnęły tylko złe okulary, niesłuchalna, młodzieżowa muzyka.
20090729
I know what you read last summer
W zasadzie natura pokarała mnie przynależnością do ssaków. Od początku tej nieszczęsnej, letniej zimy śpię twardo na przemian z masowaniem obolałej szczęki - neurologia pomału zawodzi. Tony papierów przed
oczyma, dawno nie widziałem tylu martwych drzew w jednym miejscu. Obrazy, obrazy, obrazy. Szkice. Pięciolinie. Niedziałająca elektronika (widział ktoś kiedyś działającą?). Fruityloops, cubase, soundforge, coraz dziwniej, coraz szybciej, się staje, się wstaje, się nienawidzi, się o tym mówi. Duchy wstają, może wreszcie wstaną. Ciągła nienawiść bliźniego. Brud nadal pochłania brud, trzeci śmiertelnik dalej najlepszym zawodnikiem - tutaj zawitała bolesna stałość, pieprzyć trendy i trądziki. Co nie zabija to nie daje życia. Co nie daje życia może chyba bez strat cudzych umrzeć.
Ach, jak cudownie marne plany niesie ze sobą pora letnie. Te wszystkie rzeczy, które się kocha a na które nie może się patrzeć, które zasłania tłum zjaw. Brak małego "przepraszam" na końcu zdania. Klasyki radzieckiego kina. Gorsze. Lepsze. Czarne. Białe. Długie. Co można powiedzieć o kreacji artystycznej poza tym, że jest? Nigdy nie lekceważ ciężkiej, złotej ramy. Tak bardzo byśmy chcieli, ale tak nas wychowali. Doktor zaraza na tropie. Ptaki wydziobią Twą chorobę. Ptaki wydziobią Twe oczy. Ptaki wydziobią Twą duszę. Antydepresanty wyszły z mody. Amfetamina wraca do łask. Coke`s fucking dead as... dead. Pokrak się cieszy.
Bo to nie jest ot taka sobie kontestacja. Ja niecierpię kontestować. Ja niecierpię niecierpieć. W dzisiejszych czasach można tylko wrzucić składniki do naczynia i czekać ciekawej mieszanki. I ludzi na tyle głupich, żeby wierzyli, że stworzono to z dodatkiem duszy i bez konserwantów i wtyczek VST.
Duchy wstają. Nie wstawaj z nimi. Duchy się unoszą, nie unoś się. Duchy szaleją, śpij w szaleństwie.
Dalej nadal wciąż nie wiem - po co to wszystko, ale nie przeszkadza to uznawać tego za cel. Przyklęknąć. Przycelować. Odciągnąć kurek, wbrew zasadom sztuki zerwać spust. Oto koniec żywota Twojego, J.C. "pustka", ośmiokrotny zwycięzca wojen religijnych na terenach dawnej Europy. A przecież jest nędznym imitatorem, jednym z trzech - gdyby Lemmy rozpoczął solową karierę to byłby równie żałosny.
To co robimy, jest głupie. To co robiliśmy jeszcze głupsze. Myślę, że naukowcom zajmie sporo czasu nauczenie maszyn takiej głupoty. Ale w końcu im się uda. Będą mieli niewidzialny, niewykrywalny dla radaru sąd ostateczny.

Ach, jak cudownie marne plany niesie ze sobą pora letnie. Te wszystkie rzeczy, które się kocha a na które nie może się patrzeć, które zasłania tłum zjaw. Brak małego "przepraszam" na końcu zdania. Klasyki radzieckiego kina. Gorsze. Lepsze. Czarne. Białe. Długie. Co można powiedzieć o kreacji artystycznej poza tym, że jest? Nigdy nie lekceważ ciężkiej, złotej ramy. Tak bardzo byśmy chcieli, ale tak nas wychowali. Doktor zaraza na tropie. Ptaki wydziobią Twą chorobę. Ptaki wydziobią Twe oczy. Ptaki wydziobią Twą duszę. Antydepresanty wyszły z mody. Amfetamina wraca do łask. Coke`s fucking dead as... dead. Pokrak się cieszy.
Bo to nie jest ot taka sobie kontestacja. Ja niecierpię kontestować. Ja niecierpię niecierpieć. W dzisiejszych czasach można tylko wrzucić składniki do naczynia i czekać ciekawej mieszanki. I ludzi na tyle głupich, żeby wierzyli, że stworzono to z dodatkiem duszy i bez konserwantów i wtyczek VST.
Duchy wstają. Nie wstawaj z nimi. Duchy się unoszą, nie unoś się. Duchy szaleją, śpij w szaleństwie.
Dalej nadal wciąż nie wiem - po co to wszystko, ale nie przeszkadza to uznawać tego za cel. Przyklęknąć. Przycelować. Odciągnąć kurek, wbrew zasadom sztuki zerwać spust. Oto koniec żywota Twojego, J.C. "pustka", ośmiokrotny zwycięzca wojen religijnych na terenach dawnej Europy. A przecież jest nędznym imitatorem, jednym z trzech - gdyby Lemmy rozpoczął solową karierę to byłby równie żałosny.
To co robimy, jest głupie. To co robiliśmy jeszcze głupsze. Myślę, że naukowcom zajmie sporo czasu nauczenie maszyn takiej głupoty. Ale w końcu im się uda. Będą mieli niewidzialny, niewykrywalny dla radaru sąd ostateczny.
20090728
Deutsch Nepal
I co mi dała wiara w ludzkie dobro?
Zboczyłem z obranej ścieżki
śmiałem, uśmiechałem
pozytywizm unosił się w powietrzu
wiara utwierdziła mnie w niewierze
sny utwierdziły mnie w twardej rzeczywistości
tkwię
jeżeli nastąpię na mrówkę
nawet jej nie zauważę
a utnę jak nożem
tysiące lat
starannie dobieranego DNA
jeżeli nastąpisz na mnie
nawet tego nie zauważysz
a uruchomisz
tysiące lat
destylowanego
niemieckiego
Nepalu
Zboczyłem z obranej ścieżki
śmiałem, uśmiechałem
pozytywizm unosił się w powietrzu
wiara utwierdziła mnie w niewierze
sny utwierdziły mnie w twardej rzeczywistości
tkwię
jeżeli nastąpię na mrówkę
nawet jej nie zauważę
a utnę jak nożem
tysiące lat
starannie dobieranego DNA
jeżeli nastąpisz na mnie
nawet tego nie zauważysz
a uruchomisz
tysiące lat
destylowanego
niemieckiego
Nepalu
20090727
20090725
Crush Me
To jest oddział chorych na raka duszy. Przegryza się przez tkanki, komórka po komórce, przechodzi od płatu czołowego, wzdłuż kręgosłupa do serca. Nie powiem, nie, to zbyt intymne, nie, już łatwiej rozmawiać o prostatach, odbytach i lewatywach. Bo tak łatwo założyć, że wśród dzikiej rozpusty i pustych słów ty dziwko, ty kurwo brakło już miejsca na różowe i puchate kształty. I do końca nie będzie wiadomo czy i dlaczego, bo tak miało właśnie być. Bo łatwiej szukać, pytania zadawać sobie tylko w łonowej ciemności własnego łóżka. Łatwiej nacisnąć ESC i rozpocząć inną grę, te pierwsze poziomy zawsze są tak łatwe i radosne, wszystko jest dobre, świat jest najlepszym ze światów. Zawsze łatwiej powiedzieć sobie, że ta gra ma gorszą grafikę i większe wymagania. Rzeka płynie, woda się przelewa. Na brzegu zalega zaległa bawełna, skrywa prawdziwe, odrażające piękno tego krajobrazu.
Posiadam wielce irytującą wadę - zawsze chcę znać koniec historii, która się zaczęła. Gdzie jesteś, mój Hitlerze? Jak ma się Ewa Braun? Szczególnie, kiedy nieszczęście sprawiło mnie jej częścią. Skoro przeszłość modelują nasze głowy, dlaczego noszę w sobie fałszywy obraz świata? Dlaczego noszę w sobie wrażenie, że ci wszyscy ludzie śmieją się ze mnie, że wiedzą na mój temat więcej niż ja wiem, dlaczego rzucają dwuznaczne uwagi i litościwie-ironiczne spojrzenia?
Każdy ma swoje podwórko i swój ogród. Każdy się w nich może zamknąć do końca życia i jeden dzień dłużej. Piaskownice i plastikowe żołnierzyki. Pierwsze koślawe akordy. Książki czytane z drzew. Książki czytane nocą, w ukryciu przed czujnym okiem rodzicielki. Poniżyć się aż do pisania listów? Nie, to nie aż tak niska liga.
Sens pisania tkwi w pisaniu, sens słowa w słowie, sens litery w literze. Ich sensem prawda, ich sensem fałsz, ich sensem dezinformacja siebie i innych, życie w przytulnym, miękkim wszechświecie, gdzie postępowało się zgodnie z sobą, sensem, bo tak się robi, bo nie miało się wyboru ani przyszłości w tej drodze, bo nie było komunikacji, bo się nie rozmawiało, bo się rozpadało, bo to rozrywało wewnętrznie, ale na zewnątrz był ten nerwowy uśmiech i pół-śmiech i wszechobecne "tak". Huk w głowie, nocne, brzydkie pory. Why did you take me out of my fucking house?! And kill my parents with me and you commited to me? Oczywiście, miłoby było zrzucić winy na kogoś innego, ale przecież ta rzeka płynie z dwóch źródeł, to nie tak, że nie ja zawiniłem nie będą nam ułani braćmi, my już nie dzieci Piłsudskiego, resocjalizacji nie zaczyna się od kary śmierci. Skoro twarz nie może dostrzec twarzy jak ma dostrzec to, co znajduje się za nią?
A teraz znów ta sama cisza, ta sama szarość, takie samo nic, stan uśpienia, ktoś wcisnął klawisz "standby", maszyna marzy, że ktoś znów go wciśnie. Tymczasem maszyna się rozgrzewa, przygotowuje, lampy się świecą, wylatują z niej pociski i uran, złoto i sztuczne penisy - czołowe produkty kultury. I widocznie lepiej, kiedy ktoś patrzy, kiedy to robimy - w dwuosobowym zaciszu słychać tylko nerwowe śmiechy.
Posiadam wielce irytującą wadę - zawsze chcę znać koniec historii, która się zaczęła. Gdzie jesteś, mój Hitlerze? Jak ma się Ewa Braun? Szczególnie, kiedy nieszczęście sprawiło mnie jej częścią. Skoro przeszłość modelują nasze głowy, dlaczego noszę w sobie fałszywy obraz świata? Dlaczego noszę w sobie wrażenie, że ci wszyscy ludzie śmieją się ze mnie, że wiedzą na mój temat więcej niż ja wiem, dlaczego rzucają dwuznaczne uwagi i litościwie-ironiczne spojrzenia?
Każdy ma swoje podwórko i swój ogród. Każdy się w nich może zamknąć do końca życia i jeden dzień dłużej. Piaskownice i plastikowe żołnierzyki. Pierwsze koślawe akordy. Książki czytane z drzew. Książki czytane nocą, w ukryciu przed czujnym okiem rodzicielki. Poniżyć się aż do pisania listów? Nie, to nie aż tak niska liga.
Sens pisania tkwi w pisaniu, sens słowa w słowie, sens litery w literze. Ich sensem prawda, ich sensem fałsz, ich sensem dezinformacja siebie i innych, życie w przytulnym, miękkim wszechświecie, gdzie postępowało się zgodnie z sobą, sensem, bo tak się robi, bo nie miało się wyboru ani przyszłości w tej drodze, bo nie było komunikacji, bo się nie rozmawiało, bo się rozpadało, bo to rozrywało wewnętrznie, ale na zewnątrz był ten nerwowy uśmiech i pół-śmiech i wszechobecne "tak". Huk w głowie, nocne, brzydkie pory. Why did you take me out of my fucking house?! And kill my parents with me and you commited to me? Oczywiście, miłoby było zrzucić winy na kogoś innego, ale przecież ta rzeka płynie z dwóch źródeł, to nie tak, że nie ja zawiniłem nie będą nam ułani braćmi, my już nie dzieci Piłsudskiego, resocjalizacji nie zaczyna się od kary śmierci. Skoro twarz nie może dostrzec twarzy jak ma dostrzec to, co znajduje się za nią?
A teraz znów ta sama cisza, ta sama szarość, takie samo nic, stan uśpienia, ktoś wcisnął klawisz "standby", maszyna marzy, że ktoś znów go wciśnie. Tymczasem maszyna się rozgrzewa, przygotowuje, lampy się świecą, wylatują z niej pociski i uran, złoto i sztuczne penisy - czołowe produkty kultury. I widocznie lepiej, kiedy ktoś patrzy, kiedy to robimy - w dwuosobowym zaciszu słychać tylko nerwowe śmiechy.
20090724
Księga Końca Dżungli
Jak służy Ci wrażenie wszechwiedzy i wszechwładzy?
Jak głęboko sięga ta najważniejsza z wiar?
szanowny doktorze, rozkładasz mnie na części pierwsze
płat, kora, nerka, wątroba, żebra, pod żebrami pustki
czytasz jak w otwartej księdze,
ale rak, który mnie toczy
nadal pozostanie tajemnicą
mięsistym, mokrym i oślizgłym
kamieniem filozoficznym
możesz się w niego wgryźć
nie przyda Ci to boskości
ile już lat płyniemy tą rzeką?
A nostalgic blast from the past, Rolling Stones, Satisfaction
Sprzedałem dzieci, sprzedałem dom
czekam w górze rzeki
krótka, pożółkła notka
tylko one miewają sens
Coraz więcej czasu w dżungli, coraz mnie czasu w ogóle
ucieka, odpływa z każdą łodzią, każdym trupem, każdą hipnotyczną melodią
melodii przybywa, czekamy w górze rzeki, tutaj nie dopływają ajpody
Rankiem ciężkie opady, lato iście z dżungli rodem
This Lullaby
Trwaj silny, bo jeżeli to się nie uda, ja wysiadam.
Jak głęboko sięga ta najważniejsza z wiar?
szanowny doktorze, rozkładasz mnie na części pierwsze
płat, kora, nerka, wątroba, żebra, pod żebrami pustki
czytasz jak w otwartej księdze,
ale rak, który mnie toczy
nadal pozostanie tajemnicą
mięsistym, mokrym i oślizgłym
kamieniem filozoficznym
możesz się w niego wgryźć
nie przyda Ci to boskości
ile już lat płyniemy tą rzeką?
A nostalgic blast from the past, Rolling Stones, Satisfaction
Sprzedałem dzieci, sprzedałem dom
czekam w górze rzeki
krótka, pożółkła notka
tylko one miewają sens
Coraz więcej czasu w dżungli, coraz mnie czasu w ogóle
ucieka, odpływa z każdą łodzią, każdym trupem, każdą hipnotyczną melodią
melodii przybywa, czekamy w górze rzeki, tutaj nie dopływają ajpody
Rankiem ciężkie opady, lato iście z dżungli rodem
This Lullaby
Trwaj silny, bo jeżeli to się nie uda, ja wysiadam.
Zen or the skill to model a killer
Kiedy metodycznie odetnie się już wszystkie kable i taśmy
wszystkie błyskające w czarnym powietrzu zlepki informacji ulecą
a tysiące wrzeszczących głosów
rozpadnie się na strzępy
i zniknie w ogłuszającej ciszy
wtedy dokładnie wiadomo
co
nastąpi
wszystkie błyskające w czarnym powietrzu zlepki informacji ulecą
a tysiące wrzeszczących głosów
rozpadnie się na strzępy
i zniknie w ogłuszającej ciszy
wtedy dokładnie wiadomo
co
nastąpi
20090723
Los Człowieka
Tak, wiem, że wszystkie te słowa pochodzą z drugiej ręki
Tak, wiem, że nic nie dadzą, że sieją tylko zamęt
że zabijają sens, że nie zmienią niczyjego zdania ani odczuć
więc po co
Gryzący dym
gryzące Ty
dlaczego pierwsze ugryzienie nie było śmiertelne?
Tak, wiem, że nic nie dadzą, że sieją tylko zamęt
że zabijają sens, że nie zmienią niczyjego zdania ani odczuć
więc po co
Gryzący dym
gryzące Ty
dlaczego pierwsze ugryzienie nie było śmiertelne?
?
Pion w przód
tak zawsze się to zaczyna
koń rży
skok mordercy
król patrzy na wszystko z nieskrywanym niesmakiem
damy odwracają zblazowany wzrok
śpiewnym krokiem przez szachownicę
rozstawiasz nowe porządki świata
pion-demiurg usuwa się z drogi
nie podejmie się
walk z wyższym przeznaczeniem
te gry nie kończą się szybko
te gry nigdy nie kończą się łatwo
ani czarni ani biali
ani nawet panująca pośrodku szarość
nigdy nie składają broni
w sercu każdej
małej
drewnianej
figurki
żużel
tak zawsze się to zaczyna
koń rży
skok mordercy
król patrzy na wszystko z nieskrywanym niesmakiem
damy odwracają zblazowany wzrok
śpiewnym krokiem przez szachownicę
rozstawiasz nowe porządki świata
pion-demiurg usuwa się z drogi
nie podejmie się
walk z wyższym przeznaczeniem
te gry nie kończą się szybko
te gry nigdy nie kończą się łatwo
ani czarni ani biali
ani nawet panująca pośrodku szarość
nigdy nie składają broni
w sercu każdej
małej
drewnianej
figurki
żużel
20090721
Master J and the Joy of Being sacked
Spal dzieci
Spal dom
wiem kim jesteś, mój synu
I know where you slept last night
wypuszczamy czarne korzenie
wszystko już wiadome
wszystko to już zostało zapisane
w świętych księgach
wszystko płonie tym wewnętrznym
ogniem
każdy, nie Ty.
Nie mogę stanąć naprzeciw Ciebie
z podniesionym czołem.
Bu! Odwróć się.
Spal dom
wiem kim jesteś, mój synu
I know where you slept last night
wypuszczamy czarne korzenie
wszystko już wiadome
wszystko to już zostało zapisane
w świętych księgach
wszystko płonie tym wewnętrznym
ogniem
każdy, nie Ty.
Nie mogę stanąć naprzeciw Ciebie
z podniesionym czołem.
Bu! Odwróć się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)